Czas na kolejne podejście. Być może tym razem wytrwam, tym bardziej, że poprzednie miejsce mojej aktywności chyba "umarło" śmiercią naturalną.
Niby dzień jak co dzień. Kolejny wtorek, kiedy budzę się razem z nim i dosypiam tylko do 7.00. Dłużej nie daję rady. Słońce wpada przez okno i nastraja pozytywnie. Biorę prysznic, który nie musi być szybki, bo przecież dziś na 9.00. Mam chwilę dla siebie na spokojne wkroczenie w nowy dzień. Zalewam płatki letnim mlekiem, robię śniadanie do pracy. Chwytam jabłko i wychodzę dużo przed czasem. Tym razem nie biegnę na tramwaj. W pracy czeka na mnie zaparzona zielona herbata. Odpalam pocztę i znowu przeszywa mnie to uczucie - co ja tu robię?
Chyba potrzebuję zmian, rok pracy w jednym miejscu zaczyna mnie nużyć. Poznałam złe i dobre strony, wiem jak to wszystko się tu kręci i wiem jedno - mnie przestaje to kręcić. Czuję, że stoję w miejscu i nie bardzo mam możliwości, żeby jakoś ruszyć. Zobaczymy co przyniesie czas.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za każdy zostawiony komentarz :)