Mój roczny macierzyński dobiegł końca. Z racji, iż moja umowa o pracę zakończyła się z dniem porodu, jeszcze w ciąży myślałam co dalej. Działalność gospodarcza, to był mój plan na przyszłość. Był pomysł, były fundusze, ale postanowiłam, że po macierzyńskim pójdę zarejestrować się w PUP i spróbuję z dofinansowaniem na założenie działalności gospodarczej. Skoro wnioski przyjmują, a mi przysługuje jeszcze pół roku zasiłku, to mogę chwilę poczekać. Dodatkowe pieniądze nie zaszkodzą, dlaczego nie skorzystać.
Zarejestrowałam się przez internet, wyznaczono mi termin wizyty dokończenia rejestracji, wszystko pięknie, poszło sprawnie. Tydzień później miałam pojawić się na podpisanie listy i rozmowę z doradcą. Podczas rejestracji Pani poinformowała mnie, że zostanie przeprowadzona ze mną rozmowa i jakiś krótki test, żeby ocenić moją sytuację. Myślę sobie, okej, no jakieś tam swoje sposoby mają, ważne, że robią cokolwiek. Tydzień później pojawiłam się ponownie, odczekałam swoje i weszłam do pokoju. Pani zza biurka poprosiła o dowód, dała do podpisania papier dot. jakiegoś profilowania (wtedy nie miałam pojęcia co to) i niemożliwości odwołania się od ustalonego dla mnie profilu. Warto podkreślić, że jeśli bezrobotny nie wyrazi zgody na profilowanie, to traci status bezrobotnego.
Podpisałam i Pani przeszła do zadawania pytań. Szczerze powiedziawszy myślałam, że to będzie jakiś test pisemny. Tymczasem ja siedziałam, a ona zaczęła zadawać pytania. Niektórymi byłam troszkę zaskoczona. Nie było żadnych odpowiedzi do wyboru, więc w sumie co to za test. Pomyślałam, że to coś na wzór dalszej rejestracji. W końcu nikt mi nie wyjaśnił na czym to polega, czym jest to profilowanie, jakie są profile itd. Jak się później sama dowiedziałam, odpowiedzi są i urzędniczka coś tam zaznaczała sobie w systemie. Pamiętam jeszcze jak mi zwróciła uwagę, że nie patrzę na nią, tylko próbuję zerkać na ekran monitora, co w sumie nie było dziwne, bo monitor był przede mną postawiony bokiem. Po tej uwadze poczułam się trochę jak w szkole... Ale przejdźmy do pytań. Jak już wspomniałam niektóre mnie zaskoczyły i czasami nie wiedziałam co odpowiedzieć.
- Czy uważa Pani, że posiadane umiejętności zawodowe są przydatne na rynku pracy?
(Ja) - Tak
- Czy mieszka Pani w Mieście?
(Ja) - Tak
- Czy korzysta Pani z transportu publicznego, czy może własnego?
(Ja) - Własnego
- Czy poszukuje Pani pracy samodzielnie
(Ja) - Tak. Jednak chciałabym otworzyć własną działalność i m.in. złożyć wniosek o dofinansowanie.
- Ta ankieta nie dotyczy tego. W jaki sposób poszukuje Pani pracy?
(Ja) - Poprzez ogłoszenia, internet.
- Czy w przeciągu ostatniego miesiąca przygotowywała Pani CV lub list motywacyjny?
(Ja) - Tak, pisałam CV.
- Co utrudnia Pani podjęcie pracy?
(Ja) - ... Obecnie zajmuje się rocznym dzieckiem i muszę znaleźć dla niego opiekę.
- Co jest powodem Pani rejestracji w urzędzie?
(Ja) - Skończył się mój macierzyński, nie jestem nigdzie zatrudniona...
Tutaj przyznaję z początku nie wiedziałam co odpowiedzieć, bo prawdę powiedziawszy nie wierzę w znalezienie mi pracy przez tę instytucję i w sumie gdyby nie to dofinansowanie to bym się nie rejestrowała. Ach no i stwierdziłam, że skoro zasiłek mi się należy to wykorzystam i niech płacą. Tylko jakoś zupełnie niemyśląca byłam tego dnia. Z gorączką i bólem gardła utrudniającym mówienie i przełykanie, wcale mi się tam nie chciało jechać, a wracając miałam dopiero wizytę u lekarza Pani chyba wyczuła co jest i rzuciła.
- To co z powodu ubezpieczenia?
(Ja) Pewnie w jakimś stopniu też...
- A czy zarejestrowałaby się Pani gdyby miała ubezpieczenie?
(Ja) No i tutaj dałam się wprowadzić w maliny i odpowiedziałam - Pewnie nie.
- Co jest Pani w stanie zrobić na zwiększenie swoich szans na znalezienie pracy?
(Ja) - Może jakieś kursy, szkolenia.
- Czy podjęłaby Pani pracę za minimalne wynagrodzenie?
(Ja) - Tak.
- Ale mowa tu o takiej minimalnej stawce, czy zdecydowałaby się Pani?
(Ja) - Tak, jeśli inne warunki by mi odpowiadały to tak.
- Jak często może się Pani kontaktować z UP?
(Ja) Raz w miesiącu?
Myślę sobie "kurde, nie wiem, to ja mam decydować?"
- W jaki sposób może się Pani kontaktować z UP, pracodawcami?
(Ja) - Telefonicznie, mailowo...
- Od kiedy może Pani podjąć pracę?
(Ja) Na chwilę obecną zajmuję się dzieckiem, więc od momentu jak znajdę opiekę, to mogę podjąć pracę.
- No ale od kiedy? Nie od zaraz?
(Ja) - No pewnie nie od zaraz, bo z dnia na dzień opieki mogę nie znaleźć.
- Uzyskała Pani profil III, więc z takim profilem, to o dofinansowanie działalności starać się Pani nie może.
(Ja) - A jakoś ten profil może ulec zmianie?
Przyznam, że byłam zaskoczona, że to już, że takie pytania, a komentarz Pani zza biurka zwaliłby mnie z nóg, gdybym nie siedziała.
- No nie, bo to system ustala, tak Pani wyszło na podstawie testu.
Oczywiście później czytając o ustawie dowiedziałam się, że test przeprowadza się ponownie jeśli zmieni się sytuacja. Tylko co z tego, że tak mówi ustawa, skoro urząd robi swoje i profilów ponoć zmieniać nie chce, bo niby nie ma dowodów, ze sytuacja się zmieniła. Czyli działa niezgodnie z prawem,
Zszokowana całą zaistniałą sytuacją zapytałam jeszcze Pani zza biurka co teraz, czy będą w takim razie się ze mną kontaktowali i proponowali coś? Przedstawiali jakieś oferty? Na co Pani odpowiedziała, ze ogłoszenia są na stronie. To akurat wiem, ale mnie chodziło o jakieś indywidualnie dopasowane. Z tego co wiem, to do tej pory wzywali bezrobotnych i proponowali im jakieś oferty. Pani popatrzyła na mnie dziwnie i powtórzyła tylko, że ogłoszenia są na stronie. Nie miałam siły rozmawiać już z nią i stwierdziłam, że to i tak sensu nie ma, bo Pani zza biurka ma zaprogramowane "ogłoszenia na stronie".
Cały kwestionariusz pytań znajdziecie TUTAJ, a pula odpowiedzi na pytania jest TUTAJ (Źródło: panoptykon.org). Oczywiście ja ani pytań, ani tym bardziej odpowiedzi do wyboru nie widziałam. Zadawano mi pytania i czekano co powiem. Nawet nie wiem co ta Pani tam zaznaczyła, bo zostałam "skarcona", że zerkam na ekran.
Tym sposobem po około godzinie czekania na wejście do pokoju i 10 minutach w ów pokoju, wyszłam dowiedziawszy się, że jestem matką beznadziejną. Jestem bezrobotnym najgorszej grupy, beznadziejnym przypadkiem, któremu pomoc się już nie należy żadna. Trafiłam do grupy osób zagrożonych wykluczeniem społecznym lub niezainteresowanych pracą. Nie zostanę skierowana na żadne staże, szkolenia, nie dostanę dofinansowania itp. Podobno w przeciągu 60 dni ma zostać przygotowany dla mnie Indywidualny Program Działania. Tylko, że dowiedziałam się o tym z Internetu, bo w PUP słowem nie napomknęli.
Wczoraj jak już poczułam się lepiej pod trzech dawkach antybiotyku, spadła gorączka i ból odpuścił, to dotarło do mnie to wszystko. Jestem wściekła. Trochę wściekła na siebie, bo może gdybym bardziej się skupiła, to nie dałabym się tak wpakować. Może wyczułabym o co chodzi. Choć z drugiej strony przeglądając Internet widzę, że moim głównym problemem i przyczyną, że znalazłam się w tej "grupie odrzuconych" jest fakt bycia matką. Posiadam dziecko i póki nie mam pracy, to się nim zajmuję w domu, czyli w sumie siedzę i bąki zbijam. No i niestety przez to dziecko moje nie jestem dyspozycyjna i nie mogę iść do pracy na zawołanie. Opcja działalności i pracy w domu, gdzie dziecko nie byłoby problemem nie wchodzi w grę, bo system takiego czegoś nie przewiduje i profil ustala na innych zasadach.
Żyję w kraju prorodzinnym, rodzę dziecko i okazuje się, że jestem marginesem społeczeństwa. Osobą wykluczoną społecznie, do niczego się nie nadającą, nawet do tego by wsparł mnie Urząd Pracy. Państwo oferuje mi żłobek, ale muszę pracować... a żeby pracować muszę mieć dziecko w żłobku, bo inaczej nie jestem "od ręki". Śmieszne. Na chwilę obecną mam ochotę iść się wyrejestrować, bo jakoś wewnętrznie mnie to gryzie. Jakiś system nie będzie decydował jakim jestem człowiekiem. Tak jak pisałam, nigdy nie wierzyłam, że UP może pomóc bezrobotnemu, ale nie sądziłam, że może mu jeszcze zaszkodzić. Dla mnie ta instytucja nie powinna w ogóle istnieć. Dofinansowania to żadna ich zasługa, a robią łaskę, że cokolwiek dadzą.
Czy ja coś wskóram w PUP nie wiem, ale może inna mama przeczyta to nim pójdzie do urzędu i odpowie na pytania, tak by zostać przydzieloną do innego profilu. Choć nie mam pojęcia jak należy na nie odpowiadać, by znaleźć się np. w profilu II (ten ma możliwość starania się dofinansowanie). W końcu szukam pracy sama, wysyłam cv, chcę nawet założyć własną firmę, mam wykształcenie, mam doświadczenie zawodowe, a jednak jest ze mną źle.
Swoją drogą to ta cała sytuacja idealnie pasuje do tej afery dot. kampanii społecznej Fundacji Mama i Tata - "Nie odkładaj macierzyństwa na potem" (SPOT). Ja zdążyłam być matką... i zostałam wykluczona społecznie.
B.Przydatny post, ale zarazem niesamowicie smutny. Mnie zawsze Wizyty w PUP frustrowały. Co prawda obsługa jest miła, ale nie wierzę za bardzo w pomoc tego urzędu. W ciągu roku tylko raz dostałam skierowanie na staż - jak jednak dojechałam na miejsce okazało się, że ktoś mnie już Uprzedził (pięć osób przyjęto).
OdpowiedzUsuńDobrze, że o tym napisałaś. Nie wiedziałam, że teraz przeprowadzają takie testy profilujące. Byłam raz zarejestrowana i mam złe wspomnienia...
OdpowiedzUsuńMi też w ubiegłym roku taki test robili i szczerze, nawet nie wiedziałam jaki mam profil, bo ważne było dla mnie otrzymanie jakiejkolwiek oferty pracy. Nie otrzymałam jej, bo znalazłam szybciej pracę sama na własną rękę, a szanownemu urzędowi podziękowałam.
OdpowiedzUsuńDwa lata temu też zarejestrowałam się w urzędzie, ale znalazłam pracę sama szybciej niz miała się odbyć pierwsza wizyta. Po trzech dniach byłam się wyrejestrować. ;)
UsuńTakże nie miałam pojęcia o tego typu testach. Jest to strasznie przykre. Raz byłam zarejestrowana w Urzędzie, ale znalazłam pracę na własną rękę. Skreślono mnie niemalże za to, że nie przyjęłam posady sprzątaczki w jednym z urzędów. Żadna praca nie hańbi, ale chciałam na poważnie zacząć swoją karierę zawodową od czegoś innego. Na szczęście się udało. Teraz szukam znowu pracy, mam, gdzie wracać, ale nie chcę dojeżdżać ponad godzinę w jedną stronę:/. Mam nadzieję, że obędzie się bez wizyt w PUP.
OdpowiedzUsuńRęce opadają...
OdpowiedzUsuńJa ostatnio od koleżanki dowiedziałam się, że przy staraniu się o przedszkole punkty są za to, jak rodzice pracują. Tyle że znajoma 3 rok siedzi w domu bo nie miała z kim syna zostawić, chciała teraz go dać do przedszkola i szukać pracy... no ale kogo to obchodzi!
To jest to co napisałam.
UsuńDziecko przyjmą do żłobka/przedszkola jeśli pracujesz. No a wiadomo, że pracować możesz jak masz co z dzieckiem zrobić... Koło się zamyka.
Pomoc bezrobotnym przez PUP to fikcja i kpina zarazem. PUP istnieje tylko po to, by kolejna grupa urzędników miała posadę i bezrobotni im są tylko do tego potrzebni, by tych posad nie stracić, a na pewno nie aby im pomóc wrócić na rynek pracy. Niestety byłam niejednokrotnie tam zarejestrowana i muszę przyznać, że jest to najgorszy urząd jaki mamy w Polsce. Może na równie z ZUSem...
OdpowiedzUsuńMnie osobiście bardzo boli ten problem, który aktualnie przerabiasz, bo za pół roku czeka mnie to samo. Teraz wiem, że jak będą mnie o cokolwiek pytać, to mam kłamać w żywe oczy, że mimo dziecka jestem w 100% dyspozycyjna i mogę "porzucić" dziecko w każdej chwile byle gdzie i byle komu... bo jak piszesz, jak przyznam się, że staram się być 100% matką, to zostanę wywalona na margines społeczny. Tragedia! :(((
Twój post i opisany w nim problem to dowód, w jak beznadziejnym kraju my żyjemy. Nie dziwię się wszystkim tym, którzy mieli odwagę zaryzykować i uciec stąd i zacząć lepsze życie gdzie indziej.
Kochana, trzymam za Ciebie kciuki i wspieram Cię, by wszystko się ułożyło!
Dziękuję.
UsuńNa szczęście moje życie i plany nie zależą od PUP, ale są ludzie dla których jest to jedyna szansa. Jakakolwiek szansa.
Ja 2,5 roku temu założyłam działalność właśnie z dofinansowaniem z PUP, takich cyrków nie było. Wszystko odbyło się w miarę łatwo. Ale z tego co wiem, to co miejscowość to inny PUP, więc jak widać bywa różnie...
OdpowiedzUsuńZ tego co wiem, to nawet z tym profilowanie co urząd to inna bajka.
UsuńPrzykre... ale czego się spodziewać po tym naszym państwie? Każdemu położą kłody pod nogi... Chcą, by się dzieci rodziły, a potem takie cyrki... :(
OdpowiedzUsuńMoja umowa wygasła jak Ola miała ponad miesiąc... szpital nie przedłużył, ale oddziałowa kazała wracać po macierzyńskim, ponoć zatrudnią mnie ponownie... a jak będzie, to jestem bardzo ciekawa!
Bardzo ciekawe. Mam nadzieję, że jednak zatrudnią tak jak mówią. A planujesz po roku wracać do pracy?
UsuńMuszę... bo z samej męża wypłaty nie damy sobie rady.
UsuńPrzykra sytuacja... pup to porazka...troche sie boje,ze ja po macierxunskim nie bede miala gdzie wracac...
OdpowiedzUsuńWłaśnie dzisiaj zastanawiałam się, jak to jest z tym uzyskaniem dofinansowania dla młodych mam i proszę, trafiłam do Ciebie. Chociaż to, co napisałaś nie brzmi zbyt optymistycznie. Ciekawe, czy to specyfika Pani z Twojego Urzędu, czy wszędzie takie standardy obsługi. Najlepsze, że tam są osoby, które powinny być dla nas - interesantów, a zachowują się, jakby byli za karę. Paranoja.
OdpowiedzUsuńPamiętam jak 10 lat temu byłam zmuszona się tam zgłosić i chciałam skorzystać z kursów, szkoleń -poszłam się o nie dowiedzieć i usłyszałam, że kursy są dla ludzi młodych do25 roku życia- ja miałam wtedy 26 lat i już się nie kwalifikowałam
OdpowiedzUsuńTrzeba tam zrobić porządek...tylko jak...
Jestem w tej samej sytuacji, umowa kończy mi się wraz z porodem. Jak se pomyślę że będę musiała iść do UP a oni z łaską wypełnią formularz to brzuch mnie boli. Są takimi samymi ludźmi jak my ,a traktują nas jak margines! Bo jesteśmy matkami? Boże Polska to rzeczywiście zacofany kraj.
OdpowiedzUsuńJa również parę miesięcy temu rejestrowałam się na chwile, znam to całe profilowanie zawodowe. Mi komputer wygenerował profil II. Ale i tak nic na tym nie skorzystałam.
OdpowiedzUsuńTak naprawdę UP to bujda na resorach. Nie wiem, czy ktokolwiek znalazł pracę dzięki pomocy urzędu. I w rzeczywistości większość osób rejestruje się tylko po to, żeby mieć ubezpieczenie.
OdpowiedzUsuńJakaś paranoja z tym PUP. I ta urzędniczka... pewnie liczą by ja knajwiększą ilość ludzi wykluczyć, no bo wszyscy przecież kombinują...
OdpowiedzUsuńMnie wyrejestrowano bo daty pomyliłam i stawiłam się dzień po. Teraz chyba też będę musiała siętam udać, ale to sięupewnić muszę czy muszę... bo ta placówka działa na mnie paraliżująco.
Jakaś paranoja z tym PUP. I ta urzędniczka... pewnie liczą by ja knajwiększą ilość ludzi wykluczyć, no bo wszyscy przecież kombinują...
OdpowiedzUsuńMnie wyrejestrowano bo daty pomyliłam i stawiłam się dzień po. Teraz chyba też będę musiała siętam udać, ale to sięupewnić muszę czy muszę... bo ta placówka działa na mnie paraliżująco.