Ciężko mi zebrać się do nauki. Sesja idzie wielkimi krokami, terminy wyznaczone, nawał tego wszystkiego, a mnie weny brak. Nie chce mi się, nie mam kiedy, nie mam sił. Liczę, że w najbliższy weekend odpocznę. Będę mogła wstać bez budzika i spokojnie pouczyć. W najbliższych dwóch tygodniach wezmę wolne piątki, żeby mieć dodatkowy czas, bo inaczej chyba się nie zmobilizuję. Tym razem dotrzymałam obietnicy i poszłam na kurs angielskiego. Chodzę od października. Każdy poniedziałek i środa. Kończę pracę o 16.00, w tramwaj i do domu. Mam niecałe pół godziny na zjedzenie czegoś i lecę na tramwaj i na zajęcia. Trochę to męczące, nie powiem. Do tego w każdy weekend zjazdy na uczelni. Może dlatego tak ciężko teraz u mnie z ta nauką do sesji.
W tym tygodniu oficjalnie zaczęliśmy poszukiwania mieszkania do wynajęcia. Znalazłam jedno. Wygląda schludnie, termin od 1 marca czyli idealnie. Kwota do tysiąca na miesiąc. Muszę zadzwonić i się umówić, ale dopiero na przyszły tydzień, bo Narzeczony chory. Mam nadzieję, że będzie aktualne. Nie mogę się doczekać urządzania własnego gniazdka. Tyle rzeczy trzeba kupić, aż się boję tych wydatków.
Może uda mi się w tym tygodniu zajść do apteki. W końcu zaczęłabym brać kwas foliowy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za każdy zostawiony komentarz :)