Ulewa, która złapała mnie w trakcie wczorajszego powrotu z pracy jakby się nie kończyła. Padało całą noc i pada do tej pory. Wczorajsze przemoczenie stóp zmusiło mnie do założenia dziś butów nieco odporniejszych na jesienną aurę. Może już niekoniecznie modne, ale skórzane półbuty tzw. "kaczuszki" spisują się rewelacyjnie. W sumie jedyne lżejsze buty, które są w stanie znieść taką ilość wody. Kolejny rok rozważam zakup kaloszy. Już prawie je miałam, kiedy wątpliwości wróciły. Niewiele jest takich dni w roku, kiedy wychodząc z domu jest ulewa. Zazwyczaj deszcz łapie w trakcie dnia, a ja nie wyobrażam sobie paradować w kaloszach "w razie czego". Stąd wniosek, że pewnie kalosze byłyby w użytku może 2-3 razy do roku. Wstrzymam się, może jakieś urzekną mnie naprawdę.
Skoro przyszła jesień, a z nią ochłodzenie, to i cieplejsze ubrania znalazły zastosowanie. W końcu mogę nosić moje ulubione spódnice i rajstopy. Letnie stroje powoli odchodzą w zapomnienie. Póki co nie planuję żadnych zakupów, będę korzystała z zasobów własnej szafy. W trakcie przeprowadzki uświadomiłam sobie, że nie jest z nią wcale źle, a o wielu rzeczach zapomniałam zupełnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za każdy zostawiony komentarz :)