Dziś znowu nie udało się spisać protokołu. Dlaczego? Ano dlatego, że na tak wielką parafię obecny jest tylko jeden ksiądz, który akurat miał pogrzeb. Przyczyną jest okres urlopowy i powinniśmy zadzwonić i się dowiedzieć czy kancelaria aby na pewno będzie dziś czynna. Kpina!
Żałuję! Żałuję! Żałuję, że zdecydowałam się na swoją rodzinną parafię. Zrobiłam to dla głupiej tradycji, przemogłam się w swoim zniechęceniu, stwierdziłam, że tak może będzie prościej. No i mam. Spalone paliwo i nerwy. Ostatnio nas odprawił, bo zaświadczenie z kościoła było nie takie. Do trzech razy sztuka? Jak teraz będzie problem, to zabieramy zaliczkę i zmieniam kościół. Trudno, obdzwoni się gości i powie, że zmiana planów co do miejsca ślubu. Tragedia się nie stanie. Nie dość, że godziny otwarcia kancelarii są nie dla ludzi pracujących, to jest takie coś. Śmieję się do Prawie Męża, że trzeba było brać cywilny. Moja awersja do księży, która ostatnimi laty spadała, teraz wzrosła do 100%.
Źródło: www.tumblr.com
Teraz już tylko wieczorny relaks. Drożdżowe z truskawkami na jutrzejszego imieninowego grilla stoi w piekarniku. Walczę sama ze sobą by go nie zjeść.
Edytowane o godz. 21:55
Wysprzątałam kuchnię, posiedziałam na balkonie, a teraz robię tartę malinową pod bezą. Tak zapobiegawczo, gdyby jeden drożdżowiec był za mały dla dziesięciu osób. Zapowiada się udany niedzielny wieczór.
Fakt, takie rzeczy wyprowadzają z równowagi, ale nie daj się:)
OdpowiedzUsuńU mnie w piekarniku jedynie bananowe ciacho, a Ty kusisz truskawkami...
Bananowiec mnie kusi. Tym bardziej, że moja pierwsza i ostatnia jak do tej pory próba, okazała się porażką. Póki co nie mam bananów. :)
UsuńDoskonale rozumiem... jeszcze do nie dawna sama sobie wmawiałam, że chyba nie pisane nam wzięcie tego ślubu. Nie sądziłam, że ze spisaniem protokołu i wzięciem ślubu może być taki problem. I to nie chodzi o same papierki urzędowe, ale zgody, nie zgody na zawarcie związku małżeńskiego w innej parafii (bo mieszkamy 2 lata poza naszymi rodzinnymi parafiami), 3x zapowiedzi, itd., itd. Oczywiście za wszystko trzeba płacić... Biedny to by chyba ślubu nie wziął... :/
OdpowiedzUsuńTo jest jakaś kpina. Na szczęście mamy to już za sobą. U mnie w parafii nawet spadliśmy z ambony :D
Nie wiem czy teraz ktoś byłby w stanie namówić mnie na ślub kościelny. No ale, teraz już za dużo zrobione. Dobrze, że to tylko raz. :-d
UsuńPrzez wszystko trzeba przejść Kochana. Ja, gdybym wiedziała co mi ksiądz odstawi w życiu bym nie wzięła ślubu w swojej parafii, ale podobnie jak u ciebie - tradycja wzięła górę. Na szczęście już po wszystkim i od tamtej pory do swojej parafii nie chodzę.
OdpowiedzUsuńMiłych snów ;* Ja wracam do ogrodu, gdzie imprezka na całego :)
Najgorsze, że po takich doświadczeniach w końcu może pójdziesz do ołtarza z przeświadczeniem, że w końcu będziesz to miała za sobą zamiast cieszyć się chwilą. :/ Ja na szczęście z K. zgadzaliśmy się do ślubu i kościoła i był tylko cywilny. :P Powodzenia życzę!
OdpowiedzUsuńPrzydało się :) Podpisane!
UsuńJa na "szczęście" przy planowaniu własnego ślubu nie będę walczyć z księżmi, a rodziną, która póki co nie przyjmuje do wiadomości, że jak kiedyś weźmiemy z A. ślub, to cywilny.
OdpowiedzUsuń