Lubię te wieczory spędzane we dwoje, kiedy już leżymy w łóżku, a problemy dnia codziennego stają się nieistotne. Oglądamy filmy albo czytamy. Niekoniecznie wszystko we dwoje, czasem po prostu jedno leży obok drugiego i ta świadomość obecności w zupełności wystarczy. Zazwyczaj, to Prawie Mąż zasypia pierwszy, a ja wtedy mam czas tylko dla siebie. Czas na przemyślenia, marzenia i plany, bo choć teraz jesteśmy My, to przecież nadal jestem jeszcze Ja.
Jak zachęcić dziecko do mycia głowy?
1 godzinę temu
Uwielbiam takie wieczory, można zapomnieć o całym świecie i cieszyć się tylko sobą:)
OdpowiedzUsuńFajnie, że w tym "My" nie zatracasz się całkowicie i pamiętasz, że istniejesz osobno. :-)
OdpowiedzUsuńMi takich wieczorów ostatnio brakuje, blisko 3 tygodnie nie widziałam się z Panem Mężem za chwilowym:/ Ale już niedługo:)
OdpowiedzUsuńDla mnie, 4 dni po ślubie to "Ja" rzeczywiście jest trochę inne. Niby ja, ale jakby nie ja ;), i nie ma w tym nic przerażającego czy złego, to ciekawe i nawet miłe jest :))
OdpowiedzUsuń