Po rozmowach, licznych zresztą, stwierdzam, że ludzie to materialiści. Ale odkrycie, co? Tylko te moje spostrzeżenia są w trochę innym odniesieniu, a dokładnie chodzi o posiadanie dzieci i odpowiedni na to czas, który jak wiemy nigdy nie nadchodzi. Przykre jest, że ludzie znacznie łatwiej i szybciej podejmują decyzje o wzięciu kredytu/pożyczki, kupieniu mieszkania czy budowie domu, wymianie samochodu lub sprzętu grającego, niż o posiadaniu dziecka.
Źródło: www.tumblr.com
Na dziecko jest zawsze nieodpowiedni czas, zawsze jest za mało pieniędzy, nie ta praca, nie te warunki mieszkaniowe. Tyle rzeczy trzeba zrobić najpierw. Tymczasem biorąc kredyt na 30 lat nie myślimy już tak intensywnie o tym, że przecież za miesiąc lub dwa możemy stracić pracę, że ona lub on może zachorować, a w przyszłym miesiącu czekać może nieplanowany wydatek. Przecież prawdopodobieństwo takiego obrotu sprawy jest identyczne zarówno w przypadku kredytu, jak i dziecka. Co wtedy? Banki są nieubłagane - wziąłeś kredyt, to płać. Dlaczego zakup drugiego samochodu albo naprawa pierwszego ma pierwszeństwo przed decyzją o podjęciu starań? Dla kogo tak naprawdę jest ten samochód?
Źródło: www.tumblr.com
Oby nie okazało się, że odpowiedni czas na dziecko nadszedł za późno.
Według mnie ludzie inaczej postrzegają posiadanie samochodu, mieszkania czy dziecka. Ja sama dziecka nie planuję w chwili obecnej, więc opieram się tylko na tym, co widzę w otoczeniu. Dla jednych dziecko jest mimo wszystko i ponad wszystko najważniejsze, inny podchodzą do tematu, że mieszkanie można sprzedać, gdy się znudzi (czy samochód), a co z dzieckiem?
OdpowiedzUsuńChęć posiadania dziecka to ciężki temat, bo każdy z nas ma inne priorytety.
Ja mam tu na myśli osoby, które chcą mieć dzieci tylko ciągle odkładają tę decyzję z różnych względów, przytoczonych wyżej.
UsuńPewnie, że można sprzedać samochód. Tylko dziwnym zbiegiem okoliczności ciągle samochodów przybywa, a bezrobocie coraz większe i niby coraz gorzej się żyje. ;) Nie raz widać, że ludzie odmówią sobie, ale do baku paliwa naleją.
Dlatego my zaczniemy od razu starania bo w moim przypadku im później tym gorzej o ile q ogóle sie uda, ale nie myślę ba razie o tym... chęć posiadania dziecka jest większą od tego że póki co tylko wynajmujemy mieszkanie i pewnie jeszcze dłuższy czas nie będziemy mieć swojego... tak samo z praca, zapewne zwolnią mnie po porodzie, bo mam umowę na czas okreslony na dwa lata i jakby sie udało tak od razu to ten okres minie mi w trakcie ciąży albo na macierzynskim... no ale, są rzeczy ważne i ważniejsze... dla mnie na 1 miejscu jest dziecko i rodzina... :)
OdpowiedzUsuńMacie pracę póki co, a co będzie później to będziecie się martwić później. :) Póki jest ta umowa, to warto próbować, bo to zawsze coś. Zwolnią, to znajdziesz później coś innego, a może wcale nie zwolnią. :)
UsuńSą rzeczy ważne i ważniejsze, każdy ma inne pragnienia i potrzeby. Ja chciałabym trójeczkę, i nie muszę mieć do tego domu z osobnym pokojem dla każdego dziecka, najmodniejszego wózka za 5k czy takich rzeczy. W moim domu nigdy nie było "kokosów", ale było dobrze - dużo śmiechu, miłości, wyjazdy pod namiot, wycieczki rowerowe itd. Spędzaliśmy (i wciąż spędzamy) razem sporo czasu. Myślę, że wychowanie i warunki w domu też sporo mają do rzeczy. Z drugiej strony mój L. nie miał w domu ciekawie, ale też chciałby trójkę. A jego starsza siostra nie chce dziecka i raczej mieć nie będzie.
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Tobą jak najbardziej, bo sama znam takie pary. Ba, znam facetów ok 30-stki, którzy nie zamierzają się na razie ustatkować, bo podobno ich na to nie stać (z pensją w granicach 6-8k miesięcznie), bo ich zdaniem to nieodpowiedzialne.
Znam też pary, które mają warunki do posiadania 3+ dzieci, ale mają tylko jedno, bo są zbyt wygodni.
Jeśli chodzi o ilość dzieci, to już każdy niech sam decyduje na ile jest gotowy. Czasem są warunki, ale brak jednak tej wewnętrznej siły.
UsuńMy póki co chcemy trójkę, ale wiadomo, jak będzie po pierwszym dziecku. ;)
Od trzech lat mam partnera, pracowity i odpowiedzialny człowiek z niego. W klasie maturalnej zaszłam w ciążę, nie planowaliśmy jej ale wiedzieliśmy że damy sobie radę. Od początku nie liczyliśmy na pomoc bliskich i wszystko załatwialiśmy sami - D. znalazł lepiej płatną pracę, ja do 10 tygodnia ciąży pracowałam w zawodzie a potem poprzestałam na zleceniach i wykonywałam je w domu ucząc się jednocześnie. Potem zdałam maturę, egzamin zawodowy i urodziłam ;) Do końca ciąży szukaliśmy mieszkania (w grę wchodził powrót w jego rodzinne strony a tam nie chciałam! on też ale braliśmy to jako ostateczność...) i znaleźliśmy je przed samym rozwiązaniem. Teraz mieszkamy razem z małą, D. pracuje, a ja siedzę z Juleczką w domu i obserwuję co dzień jak mi ona rośnie :) Czemu to wszystko napisałam? Bo dużo osób (głównie na blogu) mówiło mi że nie damy sobie rady, że ja nie zdam matury, że wszystko zawalę, leciały teksty że wpadka (jakby była ona jakąś tragedią?:P), dochodziło do tego że ubliżano mi, pisano że się puszczam i jestem bachor który urodzi bachora (mając niemalże 21 lat na karku, ha..)... Najgorsze jest to że pisały mi to dorosłe kobiety które powinny umieć się zachować, mieć klasę i przede wszystkim rozumieć mnie. Mniemam że niektóre robiły to z zazdrości o dziecko, żeby mi po prostu do(j)ebać (nie będę owijała w bawełnę, piszę jak jest...). Tak więc ja i D. mając 21 lat radzimy sobie świetnie i pozdrawiamy wszystkie te które chciały mi dokopać a nie udało się.. Tak więc nie ma dobrego czasu na dziecko - możemy mieć 20, 30, 40 lat a i tak zawsze będzie "COŚ"...
OdpowiedzUsuńNajważniejsze, że sobie radzicie. Wiek o niczym nie świadczy. Są nieodpowiedzialne starsze matki i odpowiedzialne b. młode. :) Twój wiek? Dzieckiem nie jesteś, a jest szczęście to czym tu się przejmować. :)
UsuńZ tym tematem boksowałam się niejednokrotnie u siebie na blogu. Ostatnim razem zauważyłam coś podobnego, co Ty, czyli odwlekanie starania się o dziecko z każdego możliwego powodu - byle odwlec.
OdpowiedzUsuńNiestety przyznam, że stałam się też takim "odwlekaczem" przez obecną pracę. Kiedy skończyła mi się poprzednia umowa i szukałam pracy, to wyznaczyłam już sobie czas rozpoczęcia starania o dziecko na koniec tego roku najpóźniej. Ale zadzwonili z poprzedniej pracy, zaproponowali powrót, ja się zgodziłam, bo nie miałam żadnej alternatywy i znów wylądowałam na umowie na zastępstwo. I jak to mówię "nie ma to jak zastąpić babę w ciąży, babą w ciąży" więc muszę kolana trzymać razem... Tzn. niby nie muszę, ale... jest wiele "ale" =/
U mnie też znajdzie się kilka "ale", jednak zdecydowanie najważniejszym i najbardziej przekonywującym "ale" jest wiek. Nie ma mowy, wiecej nie czekam.
Usuń